Poznajcie historię Walentina Bystrowa. Trenera, który jako ostatni doprowadził GKS Katowice do tytułu mistrzowskiego.
- Stawiamy na ciężką pracę i dyscyplinę. Trener Parfionow świetnie wpisuje się w nasz pomysł prowadzenia drużyny – mówił niedawno dyrektor hokejowej sekcji GKS-u Katowice Roch Bogłowski po zatrudnieniu Andrieja Parfionowa na stanowisku pierwszego trenera zespołu. Kronikarze historii hokeja w Katowicach dobrze wiedzą, że nie jest to pierwszy szkoleniowiec z Rosji w historii naszego Klubu.
Trzy medale
Pierwszym był Walentin Bystrow, który prowadził drużynę GKS-u Katowice w latach 1968-1971 i zdobył z nią trzy medale mistrzostw Polski, w tym złoty z 1970 roku. Do tego w tym samym roku triumfował w Pucharze Polski. Andrzej Tkacz, Maksymilian Lebek, Piotr Przyklenk, Andrzej i Karol Fonfara, Kordian Jajszczok, Henryk Reguła – to tylko niektórzy wybitni gracze GKS-u, którzy pod wodzą Bystrowa sięgali po tytuł mistrzowski.
Wyniki zdecydowanie bronią dorobku Bystrowa. Ze wspomnień jego byłych podopiecznych wyłania się obraz wymagającego trenera, z którym drużyna niekoniecznie odnajdywała wspólny język. - W mistrzowskim sezonie z Bystrowem nie opuściłem żadnego meczu, grało mi się naprawdę dobrze. Miałem z kim grać, bo starsi koledzy mi mocno pomagali, a ja brałem z nich przykład. Nie da się jednak ukryć, że wiele osób jest zdania, że za Bystrowa atmosfera w drużynie się popsuła. Pracowałem oczywiście z lepszymi trenerami, ale za czasów Bystrowa drużyna zawsze była dobrze przygotowana fizycznie - mówi Kordian Jajszczok, wieloletni obrońca GKS-u Katowice i reprezentant Polski.
Wojenna młodość
Urodzony w 1929 roku Walentin Aleksandrowicz Bystrow związał się na dobre i na złe z rodzinnym Leningradem (obecnie Petersburgiem), w którym spędził całą zawodniczą karierę trwającą od 1946 do 1961 roku. To właśnie w tym mieście stawiał swoje pierwsze kroki na lodzie; choć sportowe dojrzewanie Bystrowa przypadło na czasy II wojny światowej i oblężenie Leningradu przez faszystowskie wojska, nie przeszkodziło mu to w regularnym praktykowaniu hokeja z kolegami wszędzie, gdzie było to możliwe. Pierwsze prawdziwe łyżwy zdobył, plądrując magazyny zbombardowanego Instytutu imienia Lesgafta, czołowej miejskiej uczelni wychowania fizycznego. - W tamtych czasach właściwie w każdej rodzinie były łyżwy i wszyscy wiedzieli, jak na nich jeździć. Pewnie dlatego moje początki w zawodowym hokeju były łatwiejsze – wspominał Rosjanin w wywiadzie z 2012 roku.
Młody Bystrow spędzał dni wojny na lodowisku z kolegami i w warsztacie samochodowym, gdzie jako elektryk naprawiał auta używane przez żołnierzy Armii Czerwonej. Po nocnych zmianach w zakładzie pomagał odgruzowywać ulice pogrążonego w walce miasta i naprawiał zniszczone lampy i reflektory na dachach bloków. Po latach Bystrow został nagrodzony Orderem Za Zasługi dla Ojczyzny i Medalem za Obronę Leningradu.
Po wojnie 18-letni Bystrow dostał się do Instytutu Wychowania Fizycznego na nowo utworzony wydział hokeja na lodzie, by po jego ukończeniu dołączyć do Dynama Leningrad. Choć z racji trudnych warunków życia za młodu i niedożywienia wyraźnie odstawał warunkami fizycznymi od konkurentów do składu, szybko przekonywał do siebie trenerów inteligencją w grze i szybkością. Ambitny i skuteczny napastnik był wielokrotnie kuszony przeprowadzką do Moskwy i zdecydowaną poprawą warunków życia, a także niemal pewnym powołaniem do kadry narodowej. Mimo to Bystrow pozostał w rodzinnym mieście do końca swojej kariery zawodniczej i jako pierwszy wychowanek klubu z Leningradu doczekał się występu w kadrze narodowej ZSRR.
Dorobek Bystrowa może imponować: w 240 ligowych meczach strzelił aż 104 gole, jednak w reprezentacji jego licznik zatrzymał się na sześciu meczach i jednej bramce. Co ciekawe, ostatnie dwie kadrowe konfrontacje Bystrowa to mecze z Polską, wygrane przez ZSRR 6:1 i 10:1. Z reprezentacją sięgnął w 1957 roku po mistrzostwo Europy, ale już srebrny medal mistrzostw świata zdobyty rok później uznano w ZSRR za klęskę. Po zmianie selekcjonera kadry hokeiści spoza klubów z Moskwy przestali w niej odgrywać znaczące role, co oznaczało koniec powołań dla Bystrowa.
Miał wiele uwag
A jak wspominany jest w Katowicach jako szkoleniowiec? - Nie mogę powiedzieć, że wspominam trenera Bystrowa najlepiej. Nie był szczególnie dobry w tym, co robił i przez niego popsuła się atmosfera w zespole. Wtedy zdobylibyśmy mistrzostwo Polski nawet bez niego na ławce. Był dla nas wszystkich problemem - bez ogródek mówi Andrzej Tkacz, były bramkarz GKS-u i prawdziwa legenda polskiego hokeja.
- Taktycznie nie było najlepiej, ale fizycznie nikt od nas nie był mocniejszy. Często biegaliśmy 10, 15 kilometrów, bez względu na to, jaka była pogoda. Myśmy się wtedy nikogo nie bali, nikt nie mógł nas "zajechać". Z tym że atakowaliśmy jednym zawodnikiem, reszta musiała bronić. Wygrywaliśmy mecze po 1:0, pamiętam taki z Podhalem w Nowym Targu. Udało się wykorzystać jedną okazję, a resztę spotkania spędziliśmy w tercji defensywnej, choć nie da się ukryć, że broniliśmy się bardzo inteligentnie. Wiele razy trening wyglądał tak, że przez półtorej godziny krążka nie zobaczyliśmy. Po prostu jeździliśmy – mówi Jajszczok.
- Niestety za Bystrowa też doszło do mojego zawieszenia w reprezentacji Polski. Pamiętam, że to był wyjazd GKS-u do Rosji na kilka meczów. To była końcówka trenera Bystrowa z zespołem. Zauważyłem, że miał do mnie wiele uwag, dlatego starałem się mu nie narażać. W pewnym momencie rywal wyprowadził akcję i strzelił bramkę, a ja w tym czasie wyskoczyłem na lód zmieniając kolegę. W następnych meczach już w ogóle nie wystawił mnie do gry. Graliśmy zazwyczaj na trzy pary obrońców, wtedy jednak nagle zaczęliśmy grać na dwie, choć trener przed meczem nic mi nie powiedział o tym, że odpoczywam. Dwa tygodnie po powrocie do Polski dostałem wezwanie do dyrektora kopalni, która mnie zatrudniała. Zawiesili mnie na pół roku za niesportowy tryb życia, jeśli dobrze pamiętam. Chwilę później Bystrow wrócił do Rosji i zostałem odwieszony - wspomina Jajszczok.
Mógł zostać selekcjonerem
Po powrocie do ojczyzny z Polski Walentin Bystrow osiadł na stałe w rodzinnym mieście, gdzie pracował jako asystent trenera w SKA Leningrad, a także na swojej macierzystej uczelni, gdzie do lat 90. uczył kolejne pokolenia trenerów i tworzył prace naukowe poświęcone hokejowi. Bystrow jest do dziś pamiętany przez rosyjski sport jako wybitny akademik, trener oraz sędzia, a także członek zarządu hokejowej federacji Sankt-Petersburga i wychowawca wielu znakomitych reprezentantów Rosji.
We wspomnieniach rosyjskich mediów o trenerze można znaleźć ciekawostkę, że Bystrow został wyróżniony przez polskie władze srebrną odznaką Zasłużonego Działacza Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki i podobno zaproponowano mu posadę trenera hokejowej reprezentacji Polski. Rosjanin jednak odmówił, a zadecydowały o tym zobowiązania na uczelni w Leningradzie i kariera córki Inny, gimnastyczki sportowej i przyszłej trenerki kadry.
- Pamiętam jeszcze sytuację, gdy z drugą kadrą Polski prowadzoną przez trenera Emila Nikodemowicza pojechaliśmy na turniej do Rosji, a Bystrow trenował wówczas młodzież w Leningradzie. Ja byłem kapitanem drużyny. Wyjeżdżamy na lód i przygotowujemy się do meczu, a tu nagle patrzę trener Bystrow przed moimi oczami, z tym że w zupełnie innej roli, ponieważ miał sędziować. Poszedłem do trenera Nikodemowicza i poprosiłem, by mianował kapitanem kogoś innego. Nie chciałem się z Bystrowem nawet witać. Myśmy mieli kłopot z tym, żeby bulik wygrać, bo on wszystko rzucał pod nogi swoich. Wtedy nie chciałem mieć z nim nic wspólnego - wspomina Jajszczok.
Mistrzostwo Polski z 1970 r. było ostatnim wywalczonym przez GKS Katowice.
Walentin Bystrow zmarł 15 stycznia 2017 r.