Były napastnik GKS-u Katowice życzy powodzenia naszym hokeistom i wspomina występy w trójkolorowych barwach oraz podkreśla, że mistrzowie Polski na lodzie stanowią kolektyw.

Marcin Fojkis: Broniłeś barw GKS-u Katowice przez cztery lata. Wziąłeś udział m.in. w Pucharze Kontynentalnym. Jak wspominasz to wydarzenie?

Mikołaj Łopuski: Myślę, że akurat to wydarzenie w mojej karierze ma szczególne miejsce. Z tego względu, że były to rozgrywki, w których mieliśmy naprawdę fajny zespół. Mieliśmy za sobą też masę kibiców w Belfaście. Dzięki nim w obu rundach atmosfera na lodowisku była niesamowita. Myślę również, że wynik, który osiągnęliśmy, to jest coś, czym zdecydowanie można się pochwalić. Według mnie graliśmy na wysokim poziomie i doskonale pamiętam, w jakich okolicznościach wywalczyliśmy sobie awans do finału.

Wtedy rywalizacja w naszej grupie w ramach trzeciej rundy była bardzo wyrównana. Belfast, Zagrzeb i GieKSa miały na swoim koncie tyle samo punktów…

To były zacięte pojedynki i taki twardy, fizyczny hokej. Natomiast tak, jak wspomniałem – to był turniej, podczas którego stworzyliśmy kolektyw. Mieliśmy świetną szatnię, świetny zespół na lodzie, który potrafił się wzajemnie uzupełniać. Na uwagę zasługują zarówno zawodnicy, ale też sztab oraz kibice. To wszystko wtedy fajnie działało, miło się to wspomina.

W meczu z Belfastem zdobyłeś przepiękną bramkę. Najpierw przełożyłeś obrońcę, a potem posłałeś krążek między parkanami bramkarza. Pamiętasz tego gola?

Tak, pamiętam. Trzeba przyznać, że w Belfaście dobrze się czułem. Ten „angielski hokej” oraz brytyjskie obiekty mi osobiście pasowały. Pamiętam tę sytuację doskonale. Rozgrywaliśmy przewagę. Na początku mieliśmy „pięć na trzy”, potem zawodnik z Belfastu wrócił na lód i zrobiło się „pięć na cztery”. Szczerze mówiąc ta przewaga nam się nie układała i w tym momencie wymyśliłem dość nieszablonowe rozwiązanie. Zobaczyłem, że obrońca, który miał być tuż przed bramką wysoko krył innego zawodnika. Widziałem, że jest przestrzeń, wjechałem odważnie i na szczęście udało się strzelić bramkę. Koniec końców okazało się, że była ona bardzo istotna. Uważam też, że na tym turnieju zaprezentowaliśmy naprawdę dużo fajnych akcji – był to widowiskowy hokej.



GieKSa z Tobą w składzie zdobyła jeden srebrny i dwa brązowe medale mistrzostw Polski. Obecna ekipa jest podwójnym mistrzem. Według Ciebie, która z tych drużyn jest lepsza i dlaczego?

Patrząc na obecne dokonania GieKSy to widać, że jest to maszyna, która świetnie prosperuje. Zawodnicy rozdają karty w lidze od dłuższego czasu, nie tylko w tym sezonie. Wyniki, które GKS osiąga mówią same za siebie. Patrząc na ułożenie różnych formacji oraz zgranie zawodników widać, że jest to zespół kompletny. Warto dodać, że poziom ligi nie jest słaby. To co GieKSa robi od 2-3 sezonów, odkąd drużynę prowadzi trener Jacek Płachta, to naprawdę bardzo fajnie się prezentuje. My byliśmy na trochę innym etapie. Wtedy to był początek budowania mocnej GieKSy. Klub dopiero formował sekcję hokeja, dobierał zawodników i tworzył skład. Myślę, że my też mieliśmy wtedy ciekawy zespół, ale jednak to nie był ten etap.

Patrząc wstecz, najbliżej mistrzostwa byliśmy w pierwszym roku, w którym zdobyliśmy srebrny medal. Mieliśmy jednak wąski skład, a po trudnym boju w półfinale z Cracovią jeszcze kilku graczy odniosło kontuzje. W dodatku mieliśmy tylko jeden dzień wolnego i potem trzeba było już grać w finale. Może gdybyśmy mieli kilka dni wolnego więcej, to bylibyśmy lepiej przygotowani. Myślę, że ta drużyna była wtedy w stanie wywalczyć z Tychami mistrzostwo, szczególnie jeśli mielibyśmy więcej czasu na odpoczynek i trochę szerszą kadrę. Natomiast porównując obie drużyny widzę, że teraz jest duża stabilizacja w klubie. Forma jest utrzymywana na wysokim poziomie od dłuższego czasu i to na pewno cieszy.

Czy obserwujesz obecnie poczynania GKS-u Katowice?

Tak, śledzę wyniki. Niestety nie mam za dużo czasu. Trzeba też zaznaczyć, że hokej jest głównie na południu Polski. Gdybym na stałe przebywał w Katowicach, to z pewnością częściej chodziłbym na mecze. Gdańsk jest dość daleko i nie ma tutaj drużyny na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

Jak oceniasz szanse naszej drużyny w tegorocznych rozgrywkach Pucharu Kontynentalnego?

Myślę, że awans do finału jest jak najbardziej w zasięgu. Chłopaki też z pewnością mają tego świadomość. Trzeba pamiętać o zeszłorocznych występach w Lidze Mistrzów. Uważam, że wszyscy bardzo dobrze się tam zaprezentowali, grając przecież z drużynami z topu. Myślę, że tegoroczni rywale są w zasięgu. GieKSa cały czas prezentuje równą formę, wszystko funkcjonuje, nie ma kontuzji. Myślę, że jadą do Włoch pozytywnie naładowani, z celem, aby wejść do finału.

Którego z rywali możemy obawiać się najbardziej?

Będą to wyrównane pojedynki. Obstawiłbym na Włochów, którzy grają u siebie. W dodatku występują w Lidze Alpejskiej. Mocni będą również Duńczycy, gdyż ich hokej jest poukładany.

Na którym miejscu skończy GieKSa?

Chciałbym, żeby zajęli pierwsze miejsce. Trzymam za Was kciuki! Natomiast premiowane awansem do finału jest też drugie, więc odpowiedź jest prosta – życzę Wam miejsca w pierwszej dwójce. Myślę, że chłopaki wiedzą, że awans jest możliwy i trener Jacek Płachta też tak zespół nastawia.

Bardzo dziękuję za Twój poświęcony czas i w przyszłości zapraszam na GieKSę!

Również dziękuję! Mam nadzieję, że spotkamy się na jakimś meczu. Pozdrawiam serdecznie wszystkich kibiców oraz wszystkie osoby, które pracują w klubie.