Czekał pięć ligowych spotkań na upragnioną bramkę, w końcu strzelił dwie w spotkaniu z Podhalem Nowy Targ. Oto pomeczowa rozmowa z Teddym Da Costą.

Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że mecz z Podhalem Nowy Targ, mimo pewnego zwycięstwa, był wymagający?

Ująłbym to trochę inaczej. To był nasz pierwszy mecz od tygodnia, a Podhale było w rytmie meczowym, który my dopiero odzyskiwaliśmy w trakcie gry. Do tego niekoniecznie pomagał nam lód, który po dziesięciu minutach każdej tercji był w przeciętnym stanie. Ale ogólnie czujemy się dobrze i nie było w nas strachu. Wiedzieliśmy, że musimy po prostu więcej atakować, strzelać i coś z tego wyniknie.

Graliśmy ładnie, ale nie efektywnie. Zdarzały się serie dobrych podań w tercji przeciwnika, po których nic się nie działo. Świetny przykład dał nam Nestori Lahde, który nie stracił siły do końca walczył o krążek i w końcu wcisnął go do bramki. Dla kibiców może takie gole nie są ładne, ale to było bardzo ważne trafienie dla nas wszystkich. 

Długo szukałeś przełamania w lidze i w końcu udało się, strzeliłeś dwie bramki. To ważne trafienia dla ciebie?

Bardzo się z nich cieszę, bo już nie byłem w stanie zliczyć, ile miałem dobrych sytuacji w poprzednich meczach. Zacząłem źle się z tym czuć, ale koledzy powtarzali, żebym niczym się nie przejmował i szukał cały czas szans. I w końcu się udało, uderzyłem z całej siły tam, gdzie chciałem i strzeliłem gola, który dał nam remis. 

Bilety na KH Energę Toruń już w sprzedaży!

Była taka chwila, w której poczuliście, że gra się łatwiej i możecie narzucić rywalowi swoje warunki gry?

W połowie meczu gracze Podhala nieco opadli z sił i wydaje się, że nieco mniej jeździli. Nie zawsze to wykorzystywaliśmy, czasem niepotrzebnie uciekał nam krążek. Ale byliśmy lepsi, nie ma żadnych wątpliwości. 

Wasz kolejny wyjazd to ćwierćfinał Pucharu Wyszehradzkiego z HC 07 Detva...

Trudno powiedzieć, co sądzić o takim meczu. To nie jest sparing, ale z drugiej strony mecze w lidze są dla nas ważniejsze, a czeka nas bardzo trudne spotkanie na wyjeździe z JKH GKS-em Jastrzębie. To, jak podejdziemy do meczu na Słowacji, zależy w dużej mierze od trenera. 

Powinno być wam o tyle łatwiej, że pierwsze mecze Pucharu rozgrywaliście w fazie przygotowań do ligi. Teraz jesteście bardziej zgrani.

W tamtym okresie trenowaliśmy naprawdę sporo, także przed samymi meczami. Taki był plan przygotowań naszego trenera: przed sezonem nie chodziło o wyniki, ale o zaangażowanie i pracę. Jeżeli przegrywaliśmy, ale trener widział, że wykonaliśmy swoją pracę, nie miał do nas pretensji. On wie, co robić, by treningi przełożyły się na wyniki.