Tom Coolen: Ekscytująca praca w GieKSie

21.09.2017 19:16

Autor: Michał Łusiak

W piątek wielki powrót hokeja do „Satelity”. Już teraz poznajcie bliżej kanadyjskiego szkoleniowca naszego zespołu Toma Coolena.

Jak mija Panu czas w nowym otoczeniu?

- Mieszkam tu od dwóch miesięcy i prawdę mówiąc nie spodziewałem się tego, że będzie tutaj aż tak ładnie. W dodatku mieszkam w okolicach centrum i do Spodka mogę przychodzić spacerując pieszo. Po drodze doskonale widać, jak to miasto rośnie i dojrzewa. Podoba mi się również koncepcja wielosekcyjnego klubu, jakim jest GKS Katowice. Lubię piłkę nożną i siatkówkę, dlatego to czysta przyjemność być częścią takiego projektu. Można powiedzieć, że czuję się dzięki temu częścią większej rodziny, bo bardzo dużo osób żyje tym klubem. Czuję, że czas spędzony tutaj zapadnie mi w pamięć na długo.

Mimo to jest Pan jednak trochę daleko od domu.

- Tak, to akurat jest minusem tej przygody. Bardzo lubię odwiedzać nowe miejsca, ale równie mocno lubię wracać. Podróżowanie sprawia, że doceniam każdy powrót do rodzinnego domu. Na szczęście w dzisiejszych czasach kontakt z rodziną za oceanem nie jest problemem. Codziennie rozmawiam z bliskimi, mimo to jednak naturalnie zdarza mi się tęsknić. Natomiast właśnie do Polski przyleciał mój dobry znajomy. Bardzo dobrze jest mieć obok siebie taką osobę, z którą można porozmawiać, a taką właśnie jest Ted Nolan.

Ted Nolan, czyli obecny selekcjoner reprezentacji Polski. Współpracuje Pan z nim od lat. Obecnie w roli asystenta w polskiej kadrze, ale w przeszłości wspólnie mieliście okazję prowadzić kadrę Łotwy. Jak wspomina Pan to doświadczenie?

- Zdecydowanie czas z tą drużyną był najlepszym punktem w mojej dotychczasowej europejskiej przygodzie. Trzykrotnie podejmowaliśmy rękawicę w Mistrzostwach Świata Elity grając z najlepszymi zespołami globu. W 2014 roku pojechaliśmy na igrzyska olimpijskie, gdzie w ćwierćfinałach odpadliśmy przegrywając jedną bramką straconą w ostatniej tercji, po zaciętym pojedynku z późniejszym mistrzem - Kanadą. Z pewnością zarówno w tym spotkaniu, jak i wcześniej, gdy pokonaliśmy drużynę Szwajcarii, pokazaliśmy ludziom, że Łotwa to bardzo dobra drużyna. Zostawiliśmy wtedy po sobie mocny ślad. Dla mnie to doświadczenie było spełnieniem marzeń, każdy trener czy sportowiec marzy o uczestnictwie w takim wydarzeniu jak Igrzyska Olimpijskie.

Niedługo po Igrzyskach, również z trenerem Nolanem, miał Pan okazję prowadzić drużynę Buffalo Sabres. Drużynę występującą w najbardziej prestiżowej lidze na świecie - NHL.

- Współpraca z Tedem jest momentem kulminacyjnym w mojej karierze trenerskiej. U jego boku udało mi się zdobyć bardzo dużo cennego doświadczenia. Zawsze mieliśmy wspólny cel, do tego nasze relacje zawsze były dobre, a współpraca z takimi ludźmi, którym możesz zaufać jest o wiele łatwiejsza i sprawia więcej przyjemności.

Poza pracą z europejskimi drużynami narodowymi miał Pan wiele epizodów w czołowych ligach tego kontynentu. Wśród nich były takie ligi jak szwajcarska, niemiecka, fińska, austriacka, duńska czy włoska.

- Tak, każdy z tych epizodów to kolejne wspomnienia i ludzie, których poznałem. Wiele pięknych miejsc i chwil wartych zapamiętania. Posiadanie takich skarbów jest też tym, czego właśnie oczekuje po czasie spędzonym w Polsce, dlatego też ekscytuje mnie możliwość pracy w tym miejscu.

Europa jest pięknym kontynentem. Które z miejsc zapadło Panu w pamięć najbardziej?

- Trenując drużyny z topowych lig trzeba się liczyć z tym, że twoim towarzyszem zawsze będzie presja. Na szczęście pracowałem w takich miejscach, gdzie mogłem spokojnie sobie z nią radzić. Najpiękniejszym ze wszystkich była chyba Szwajcaria. Widok wielkich jezior otoczonych Alpami mógł z pewnością uspokajać i nastrajać do odpowiedniego działania. Równie pięknie było w Niemczech. Bawarski krajobraz jest naprawdę cudowny. Jeżeli chodzi o aspekty sportowe to w każdym miejscu były zarówno dobre, jak i gorsze momenty. Jednak wydaje mi się, że najmocniejszą z tych drużyn, które miałem okazje prowadzić w Europie była drużyna HIFK Helsinki.

Karierę trenerską zaczynał Pan prowadząc przez kilkanaście lat akademickie drużyny hokejowe. W 1993 roku z drużyną Acadii Axemen zdobył Pan mistrzostwo uniwersyteckie Kanady. Jak wspomina Pan te chwile?

- Zarówno czas spędzony z Acadią jak i uniwersytetem z Nowego Brunszwiku wspominam wspaniale. To moje złote lata, początki tej całej przygody z tym sportem. W obu tych szkołach odnosiliśmy wiele sukcesów, także z drużyną z Brunszwiku dochodziliśmy do finałów tych rozgrywek. Poznałem w tym czasie wielu wspaniałych ludzi, z większością z nich do dzisiaj utrzymuję kontakt. Zarówno z zawodnikami, jak i uniwersytetami, które do dzisiaj często odwiedzam. Dla tych szkół hokej to nie tylko sport, to również tradycja, która trwa do dzisiaj.

Do GieKSy trafił Pan z drużyny Grand Falls-Windsor Cataracts, z którą sięgnął po Allan Cup w już 109. edycji tego turnieju.

- Allan Cup to turniej z wielką tradycją, przeznaczony dla drużyn amatorskich. Transmitowany przez kanadyjską telewizję i cieszący się sporą popularnością. Jest on odpowiednikiem dla przyznawanego drużynom zawodowym Pucharu Stanleya, w którym o triumf walczą drużyny z NHL. Moja drużyna przeszła przez tegoroczną edycje nie przegrywając ani jednego spotkania. Zwycięzca tego turnieju reprezentuje Kanadę w amatorskich Mistrzostwach Świata. Wydaje mi się, że jest to moje najważniejsze mistrzostwo, jakie kiedykolwiek zdobyłem.

A TAURON KH GKS Katowice jest gotowy, by z jak najlepszej strony pokazać się w piątek publiczności w „Satelicie”?

- Obecnie wszystko idzie po mojej myśli. Mamy kilka rzeczy, nad którymi musimy popracować. Na pewno jednak będziemy się liczyć w walce o górne cele. Możemy mierzyć się z każdą drużyną w tej lidze. Musimy tylko grać na swoim poziomie z każdym przeciwnikiem. Interesuje nas tylko zwycięstwo w kolejnym pojedynku. Z podobnym nastawieniem będziemy podchodzić do kolejnych spotkań.

Partner strategiczny
Partner Wiodący
Klub Biznesu
Partner techniczny
Partnerzy
TAURON Hokej Liga